W ostatnim czasie w internecie i różnych portalach społecznościowych pojawiły się artykuły dotyczące "aferze z językiem". Niektórzy ludzie twierdzą, że doszło tam do molestowania. Ale o co dokładnie w tym wszystkim chodzi?
Ludzie z natury poddają się pokusie sensacyjnych informacji i skandalów, a media starają się to wykorzystać, wydając na świat coraz to bardziej kontrowersyjne tematy. Dziennikarze z kolei są zainteresowani takimi informacjami, ponieważ przyciągają one uwagę czytelników i zwiększają ich popularność i szacunek w świecie dziennikarskim. Ten mechanizm, który skłania ludzi do poszukiwania sensacji, znany jest jako efekt "bad news sells" (tłum. informacje o złych wydarzeniach sprzedają się).
Opis zdarzenia językiem JŚ Dalai Lama
W ostatnich dniach media oraz platformy społecznościowe są zalewane informacjami oraz postami dotyczącymi rzekomego "skandalu", który krąży wokół JŚ Dalai Lamy. Większość z tych doniesień opiera się na krótkim wideo, które zostało wyrwane z kontekstu.
Wielu ludzi porównuje postępowanie JŚ Dalai Lamy do postępowania duchownych katolickich, co z kolei wywołuje falę komentarzy i różnego rodzaju opinii.
Niestety, większość artykułów skupia się na sensacyjnych aspektach, co przyciąga uwagę czytelników. Zjawisko to jest dobrze znane dla osób korzystających ze społecznościowych platform, które często opierają swoje opinie na samym tytule, co często prowadzi do błędnych wniosków. Warto zatem podejść z umiarem do takich informacji i dokładnie przeanalizować kontekst, zanim wyrobi się jakiekolwiek opinie.
Opis sceny z krótkiego wideo
Wideo, na podstawie którego powstały opinie, trwało zaledwie 20 sekund i ukazywało jedną scenę, powtarzaną dwu lub trzykrotnie w zależności od osoby edytującej dane wideo. Faktyczna scena w pliku wideo trwała od kilku do kilkunastu sekund.
W wideo widoczne jest, jak Jego Świątobliwość Dalai Lama delikatnie przykłada palec do brody hinduskiego dziecka i zbliża je do swoich ust, (prawdopodobnie) dotykając wargami. Następnie słychać, jak wypowiada słowa "and ssa my tongue". Wiele osób zinterpretowało je jako "suck my tongue". I wideo tu się przerywa dając do myślenia, ze dziecko ssał jego język.
Normalne jest, że większość ludzi interpretuje z poziomu cierpienia.
Jak tak na prawdę wyglądało?
Aby uzyskać pełny obraz całej sytuacji, zaleca się obejrzenie wideo w nieprzerywanym formacie. Wideo znajduje się w link: https://www.facebook.com/beingtibetanofficial2018/videos/1616308505556128/ od minuty 15:00
W minucie 15:21 dziecko pyta "Can I hug you?" - JŚ Dalai Lama nie zrozumiał pytania. Jego tłumacze, tłumaczą po tybetańsku. Dziecko dodało "It's a question". Tłumacze dalej tłumaczą JŚ Dalai Lama prośbę dziecka. Potem jak zrozumiał powiedział "Ok, come". Dziecko próbuję przytulać JŚ Dalai Lama, a on powiedział "first here" wskazując palec na swój prawy policzek, w znaczeniu, że trzeba dać pocałunek w policzek. Potem JŚ dodał "here also", robiąc "dziubek" wargami, i przybliżając dziecko do dotykania wargami. Potem powiedział "and ssa my tong" i wysuwał język. Dziecko się śmiał i zbliżał się do JŚ Dalai Lamy i połączyły się czołami. Jak tylko dziecko wysunęło też język, JŚ Dalai Lama natychmiast oddalił się aby unikać kontakt języków. Zarówno dziecko jak i JŚ Dalai Lama się śmiali.
Przez całe spotkanie dziecka z JŚ Dalai Lamą wideo widać, że chłopiec bawił się i uśmiechał przez cały czas, oczywiście było delikatne skrępowanie, ale kto w takim wieku nie byłby delikatnie skrępowany spotykając kogoś nowego, a może swojego idoła? Myślę, że w każdym wieku, nie tylko jako dziecko!
Na końcu JŚ Dalajlama powiedział do niego: "Zawsze patrz na tych, którzy tworzą pokój i szczęście, nie na tych, którzy zabijają". Na zakończenie przytulił chłopca i łaskotał go pod pachami, na co chłopiec reagował śmiechem i odskakiwał.
Co oznaczało zachowanie JŚ Dalai Lamy?
Aby zrozumieć różnice między kulturami, trzeba poznać podstawy każdej z nich. Na przykład, w niektórych kulturach pocałunek w usta na przywitanie jest akceptowalnym gestem, ale w innych kulturach jest uważany za nieodpowiedni i nieakceptowalny.
Nie powinniśmy porównywać kultur, mówiąc, że jedna jest lepsza lub gorsza od innej. Dopóki nie dochodzi do rzeczywistego krzywdzenia i traumatyzowania innych ludzi, nie powinniśmy takich osądów wydawać. Fakt propagowania informacji o podejrzanej traumie lub krzywdzie, której w rzeczywistości nie było, może przyczynić się do wywołania rzeczywistej traumy. Niestety, jak widać media często takie informacje rozpowszechniają.
Osoby z doświadczeniem w pracy z pacjentami wiedzą, że wystarczy powiedzieć dziecku, że zostało molestowane, a następnie skierować je na długą terapię. Dziecko zaczyna wierzyć, że takie zdarzenie miało miejsce, nawet jeśli tak nie było. W wielu przypadkach sądy potwierdziły, że takie wyzwiska były wymyślane przez rodziców dziecka w celu zemsty na innym rodzicu. Jednak trauma dziecka z przekonania o krzywdzie, której tak naprawdę nie doświadczyło, może mieć trwałe skutki.
Ci, którzy słyszeli przemówienia JŚ Dalai Lamy, wiedzą, że nie radzi sobie z płynnym posługiwaniem się językiem angielskim, co skutkuje częstymi pomyłkami i błędami językowymi. Często zdarza mu się też dodawać do angielskich zdań słowa po tybetańsku.
Mam z tym osobiste doświadczenie, ponieważ, wracając do Włoch, czasami w trakcie rozmowy po włosku nieświadomie używam polskich słów. Dopiero kiedy ktoś mi na to zwróci uwagę, zdaję sobie sprawę, że użyłam słowa z innego języka.
Tybetańska zabawa starszych
Teraz należy wyjaśnić tradycyjną tybetańską zabawę, którą często bawią się dziadkowie lub rodzice z dziećmi. Gdy dziecko prosi rodzica lub dziadka o coś, np. o cukierek, dziadek lub rodzic mówi "najpierw tu" i pokazuje policzek na buzi, "teraz tu" i wskazuje czoło, aby pocałować, a następnie może wskazać nos, a na końcu mówi "ngie czie le sa" ངའི་ལྕེ་ལས་ཟ། co w języku tybetańskim oznacza dosłownie "zjedz mój język", co wywołuje u dziecka śmiech. Przed tym, czy dziecko dostanie cukierek czy nie, otrzymuje gest miłości i wyraz czułości.
Tak jak już wspominałem JŚ Dalai Lama często myli słowa i języki. Podczas zabawy, powiedział "SA (zjedź) mój język", ale niestety, wszyscy usłyszeli "suck" (ssij). To niefortunny błąd, który został natychmiast wykorzystany przez Chiny. Obejrzyj wideo jeszcze raz i posłuchaj dobrze. Nie ma "k" na końcu słowa suck. JŚ Dalai Lama dodatkowo ma bardzo mocny język i sposób wymawiania spółgłosek. Gdyby było "k" na końcu z jego ust brzmiałoby to bardzo mocno.
To potwierdza, że wymawiał on tybetańską sylabę "sa" ཟ - co oznacza "zjedz". Co z kolei potwierdza, że to jest ta sama zabawa, w którą bawią się od pokoleń. Oczywiście dziecko nie będące tybetańczykiem mogło jej nie znać.
Jednakże, aby uspokoić sytuację, Dalajlama publicznie przeprosił za "słowa" - tak jak możemy czytać na oficjalnej stronie JŚ. Bo o słowa tutaj chodzi.
To zrozumiałe, że doszło do pomyłki w tym konkretnym punkcie i w tej konkretnie chwili. JŚ przez całe swoje życie wypowiadał zwrot "ngie czie le sa", a nagle musiał go przetłumaczyć na język angielski. Ostatnia sylaba tego zwrotu jest akcentowana, więc najłatwiej jest ją pomylić.
Dalajlama był rozrywkowy i czuły! Tybetańska perspektywa.
Disclaimer
To, że w tym wideo nie ma żadnego nadużycia, nie oznacza, że jest to niemożliwe w przypadku innych osób. Sam Dalajlama mówił, że należy ujawniać przypadki nadużyć w Buddyzmie i nadużyć władzy. Podobnie jak w innych religiach i filozofiach, mogą wystąpić zachowania godne potępienia i wymagające kary. W tym przypadku jednak, wideo i cała sprawa są tylko wykorzystywane przez dziennikarzy dla kliknięć i pieniędzy oraz są częścią planu Chin, aby usunąć Tybetański Buddyzm z tej części świata.
Zostaw komentarz